donderdag 28 maart 2013

Zingen op Groene Donderdag


Gründonnerstag (Groene Donderdag) was een feestdag voor de kinderen. Op deze dag in hun Paasvakantie ging men “Griendurnschtsinga” (Goene Donderdag zingen in het Isergebergtedilaekt). De kinderen trokken dan in kleine groepen, met een kleine zak of buidel in de hand van deur tot deur, en “zongen de zomer aan”. (alhoewel er heel vaak nog sneeuw lag). 

De “aangezongenen” beloonden de kinderen met kleinigheden, die ze in hun buidel of mond staken. Deze kleinigheden waren van verschillende aard; klein gistgebak de zogenaamde “Sechserstücke”, kleine munten, noten, bonbons (Nissel genaamd), eieren rauw of gekookt, en als je veel geluk had een lever- of bloedworstje. Sommige mensen gaven hun petekinderen een groter muntstuk of een groter gebak de zogenaamde “Gründonnerstagsemmel” bestaande uit eenvoudig gistdeeg, zoet, gevlochten en die soms met kleinere gistdeeltjes om te snoepen waren versierd. 

Er waren verschillende versjes die gezongen konden worden, eentje ook in het dialket luidt als volgt;

Summer, Summer, Summer, ich bin a kleener Pummer, 
Loaßt mich nee zu lange stiehn, denn ich will noch weter giehn.
Die Froo die gieht im Hause rim, sie hoat an gruße Scherze im, 
Sie werd sichs wull bedenka, an mir woas Schienes schenka. 
Froo Wirtin sein se drinne, es wär ei insem Sinne 
Sein se drin, so kum seock raus und brenge seins a Summer raus. 

Śpiewać na Zielony Czwartek 

Gründonnerstag (Zielony Czwartek) było świętem dla dzieci. Ten dzień w urlop Wielkanocny dzieci poszli "Griendurnschtsinga. (Śpiewać w Zielony Czwartek w dialekcie Izerski) Dzieci, w małych grupach, woreczek lub torebce w rękach chodzili od drzwi do drzwi "naśpiewać lato". (choć często jeszcze lezał śnieg). 

Ludzi otworzyli drzwi  i nagrodzili dzieci z drobiazgów, które nagrody spakowali w torbie lub usta. Te małe drobiazgów były różne rodzaju, małe ciasto drożdżowe zwane "Sechserstücke, drobne monety, orzechów, czekolady ( zwane Nissel), surowe lub gotowane jajka, a jeśli mieli szczęścia dostali mały kiełbasa z wątroby lub kaszanka. Niektórzy ludzie przedstawili swoje chrześniacy większe monety lub większe ciasto o nazwie "Gründonnerstagsemmel" proste ciasto drożdżowe, słodkie, pleciony i ozdobiony z innych słodkości.

Byli kilka wersetów który mógłby być śpiewane, jedna  w dialekcie brzmi następująco;

Summer, Summer, Summer, ich bin a kleener Pummer.
Loasst mich nee zu lange stiehn, denn ich will noch weter giehn.
Die Froo die gieht im Hause rim,sie hoat an grusse Scherze im.
Sie werd sichs wull bedenka, an mir woas Schienes schenka.
Froo Wirtin sein se drinne, es waer ei insem Sinne
Sein se drin, so kum seock raus und brenge seins a Summer raus.
  
   


vrijdag 22 maart 2013

Goede vrijdag traditie in Blumendorf


goede vrijdagwater scheppen

Op Goede Vrijdag luidden de kerkklokken niet en gingen de kerkbezoekers donker gekleed. Maar voor men naar de kerk ging deden ze nog iets anders. Er was een verloren gegaan oud gebruik namelijk het scheppen van 'Karfreitagswasser' (Goede Vrijdagwater). Voor zonsopgang ging men naar een beek of riviertje met een brug. Maar over die brug moest in het voorafgaande jaar een dode gedragen zijn. Op die plek werden  kruiken en flessen met water gevuld. Dit water werd bewaard en gebruikt als geneesmiddel bij allerlei ziektes. Maar heel belangrijk was, dat tijdens het scheppen geen enkel woord mocht worden gesproken, omdat anders het water zijn werking verloor.


Iść po Wielki Piątek woda


W Wielki Piątek nie dzwonili dzwony kościelne zadzwonił i ludzi poszli do kościoła ciemny ubrane. Ale przed odwiedzać kościoła zrobili coś innego. Był zagubiony stary zwyczaj, iść po ‘Wielki Piątek woda’ po niemiecku "Karfreitagwasser". Przed świtem,  poszli do strumienia lub rzeki z mostu. Ale przez most musiała w poprzedni rok być noszone martwy człowiek. W tym miejscu napełniali słoiki lub butelki z wodą. Ta woda były przechowywane i stosowane jako lekarstwo do różnych chorób. Ale co najważniejsze, w trakcie całego procesu było zabroniony mówić  inaczej woda straciła działanie.

zaterdag 16 maart 2013

Het ontstaan van Gotthardsberg




huis in Gotthardsberg

Tijdens het inhuldigingsfeest van scholtis Jörg Hans Ulrich Wegener in Blumendorf kwam plotseling de boswachter de berg af en meldde dat de graaf een ongeluk had gehad tijdens een jachtpartij in het bos en zijn been gebroken had. Hij lag hulpeloos in het bos. (Toendertijd 1698 was er boven op de berg alleen het boswachtershuis) 

Er werd een wagen aangespannen en alle feestgangers gingen onder muzikale beleiding en een vat bier, de graaf helpen. De nieuwe scholtis verbond het been van de graaf en om de pijn te verminderen dronk de graaf het heerlijke koele bier. Het was het lekkerste bier dat hij ooit gedronken had. Zijn teneergeslagenheid was omgeslagen in vrolijkheid. Hij werd op een wagen geladen en zo trok een feestelijke stoet van Blumendorf tot aan Rabishau. De mensen riepen 'leve de graaf' en 'leve Hans Ulrich'. Vandaar ging het in een rustiger gezelschap door de velden naar het kasteel Greiffenstein waar de graaf stomdronken arriveerde.
 
Niet lang daarna werd Jörg Hans Ulrich bij de graaf ontboden. Hij kreeg van hem als dank, twee tinnen kelken die met jachtmotieven versierd waren. Met de woorden; Ik denk dat dit een belangrijk atribuut is voor de drinkgrage Blumendorfer. Als ik de volgende keer kom jagen, zal ik jullie bezoeken en kunnen we samen de kelken legen. Hierna kreeg de scholtis de opdracht om Laidenhauser, later Gotthardsberg genoemd te bouwen. In Blumendorf was er een gebrek aan woningen en daarboven was plaats genoeg. Het bouwhout kon verkregen worden door het bos te kappen, en dan had men meteen weidegrond voor het vee.

Jörg Hans Ulrich ging aan de slag en maakte een plan. De boswachter was hier niet zo blij mee, die zag zijn rust verstoord worden, maar zag ook wel de voordelen. Toch werd er een voorbehoud gemaakt, het eerste boerenhuis moest op minimaal 50 Ruthen (180 m) van de boswachterij gebouwd worden. In eerste instantie ging het om 12 boerderijen. 
 
De boomstammen werden in de winter met sleden naar de plankenmolens in Blumendorf gebracht om te zagen en te drogen. Zo kon men in het voorjaar de boomstronken rooien en direkt met de bouw van de huizen beginnen. Ondertussen werden de putten gegraven en stenen aangevoerd voor de fundamenten. Het wild trok zich vanwege het lawaai diep terug in het bos. 

De verloting van de huizen ging als volgt; in een emmer vol met zand stonden 12 stokjes van verschillende lengtes. Één kind van elke familie mocht een stokje uit de emmer trekken. Het langste stokje was voor het eerste huis na de boswachterij, het op één na langste voor het tweede huis enz. Er werden zes huizen tegelijk gebouwt. In de zomer was het “Richtfest” en in de herfst waren alle huizen klaar. Op tijd want er kwam een vroege, strenge winter, en daarboven ging het er harder aan toe, dan beneden in Blumendorf. Beschutting tegen de wind was er namelijk nog niet, die kon pas in het voorjaar geplant worden. 

Jak powstała Boża Góra

Podczas uroczystości inauguracyjnych sołtys Kwieciszowic Jörg Hans Ulrich Wegener otrzymał wiadomość od leśnika, że hrabia podczas polowania w lesie miał wypadek, złamał nogę i leży bezradny w lesie (w 1698 roku leśniczówka znajdowała się w górnej części Kwieciszowic, miejsce to nazywano „Laiden”, czyli po polsku łąka). 

Szybko załatwiono wóz i wszyscy biorący udział w imprezie, zaopatrzeni w beczkę piwa i przy dźwiękach muzyki podążyli ratować hrabiego. Nowy sołtys, który posiadał trochę wiedzy medycznej, opatrzył nogę hrabiego i aby złagodzić ból uraczono go wspaniałym piwem. I to było najlepsze piwo, które on kiedykolwiek pił! Po kilku szklankach piwa jego smutek szybko zamienił się w radość. Umieszczono go na wozie i przy akompaniamencie wesołej muzyki ruszono przez Kwieciszowice i Proszowa do Rębiszowa. Ludzie wykrzykiwali: „Viva Hrabia”, „viva Hans Ulrich”. Stamtąd ruszono przez pola w stronę zamku Gryf.

W kilka dni później  Jörg Hans Wegener został zawezwany do hrabiego. Dostał od hrabiego 2 cynowe kubki ozdobione motywami myśliwskimi  i słowami: „myślę, że to ważny atrybut dla Kwieciszowickiego miłośnika picia piwa. Jak następnym razem przyjadę na polowanie, to nie omieszkam z wami opróżnić te kufelki”. W tej czasie sołtys otrzymał zlecenie zbudowania Bożej Góry. W Kwieciszowicach brakowało domów do zamieszkania, a tam na górze było mnóstwo miejsca. Drewno można było pozyskać w pobliskich lasach i w ten sposób mogli mieć później też pastwiska dla bydła. 

Jörg Hans Wegener zabrał się od razu do pracy, zaczynając od sporządzenia planu. Leśnik nie był zbytnio z tego pomysłu zadowolony, widząc iż jego spokój zostanie zakłócony, ale ujrzał również korzyści z tego płynące. Postawił tylko jeden warunek, a mianowicie, że pierwszy dom zostanie wybudowany w odległości przynajmniej 50 Ruthen (180 m) od jego leśniczówki.                                             
Na początek chodziło o 12 gospodarstw. Pnie drzew były saniami transportowane do Kwieciszowic, do młyna. Tam były cięte na deski i suszone, tak aby na wiosnę,  po usunięciu pni można było zacząć budowę. W międzyczasie kopano studnie i kładziono fundamenty z kamienia. Zwierzęta wypłoszone hałasem pouciekały w głąb lasu. 

Losowanie domów przebiegało w następujący sposób: w wiadrze pełnym piachu znajdowało się 12 różnej długości patyków. Jedno dziecko wybrane z każdej rodziny mogło z wiadra wyciągnąć patyczek. Najdłuższy patyk był dla domu leżącym najbliżej leśniczówki, drugi pod względem długości wskazywał na następny dom itd. Budowano 6 domów jednocześnie. W lecie umieszczono na ich dachach wiechy, a jesienią wszystkie domy były już gotowe. I zdążyli na czas, ponieważ nadeszła wczesna i sroga zima, wiał przejmujący wiatr i warunki były tam dużo gorsze niż w dole w Kwieciszowicach. Tam na górze nie było gdzie się schronić przed wiatrem i dopiero wiosną można było zasadzić nowe drzewa.




vrijdag 8 maart 2013

Waarom de Wolfgangskapel?






Er zijn verschillende verhalen hoe de Wolfgangskapel aan zijn naam gekomen is. De meest waarschijnlijke is dat katholieke oostenrijkse immigranten uit het Zillertal die door koning Bolkow I naar het Reuzengebergte waren gehaald om er de bosbouw op te zetten de kapel gebouwd hebben. De heilige Wolfgang wordt vooral in Oostenrijk aanbeden. 

Op sommige kaarten staat 'heidnische Kapelle'. Hiervan wordt gezegd dat de plaats waar de kapel staat een kultpek was, waar de 'Weisse Flins' door eerdere slavische bergvolkeren werd aanbeden. Meer waarschijnlijk is dat de evangelisten, die de verering van heiligen door katholieken veroordelen, op landkaarten de kapel als heidense kapel hebben ingetekend. 

Het meest mooie verhaal is echter als volgt; toen de bouw van de kapel bijna voltooid was, bespraken de bouwers hoe de kapel moest gaan heten, cq aan wie de kapel geweid moest worden. Uiteindelijk werd besloten dat de kapel genoemd werd naar het eerste levende wezen dat de voltooide kapel betrad. Naar verluidt was het een wolf die als eerste de kapel binnen ging. Vandaar dat de kapel gewijdt werd naar de heilige Wolfgang.

 Dlaczego kaplica Wolfganga?

Istnieje wiele opowieści, jak kaplica Wolfganga dostał jej nazwa..Najbardziej prawdopodobne jest to, że katoliccy imigranci z austriackiego Zillertal przez króla Bolkowie I osiągnięta do Karkonoszy dla rozwój leśnictwo budowali kaplica. Święta Wolfgang jest szczególny czczony w Austrii.


Na niektóre karty pisze "pogański kaplica". Powiedzieli, że ta miejsce, gdzie kaplica stało było miesce kultu  gdzie wcześniej przez wcześniej słowiańskich narodów górskich"Biały Flins" był czczony. Bardziej prawdopodobne jest to, że ewangeliści, który nienawidzili że katolicy czczo nili świętych, pisali na mapach kaplica Wolfganga jako pogańskiej kaplica.


Jednak najfajniejszej opowieści z nich jest w sposób następujący:, gdy budowlance kaplicy prawie zakończyli prace, zastawiali jak nazywać kaplica , lub którym można było poświęcać kaplica. Na końcu  zdecydowali, że kaplica została nazwana pierwszą żywą istotą, która weszła w kaplica. Stąd, kaplica została poświęcona świętemu Wolfgang.